piątek, 25 lipca 2014

Choco-cupcakes! - czekoladowa cz. 1


By napisać tę notkę, zmagałam się ze sobą przez…tydzień? Tak dokładnie tydzień. Zmęczenie wywołane nowymi obowiązkami dawało o sobie znać do tego stopnia, że nie miałam siły na twórcze myślenie i tym bardziej na wklepanie kilku prostych zdań na klawiaturze. 
Ale nareszcie, gdy na dworze zrobiło się nieco chłodniej, znalazłam pięć minut na to by wszystko co siedziało mi głowie, przelać na komputer. Chciałbym rozpocząć od małej dedykacji. Przepis ten kieruję nie tylko do łasuchów kochających czekoladę.... Pozdrawiam dziewczyny, z którymi w zeszłą sobotę zajadałam się w parku babeczkami, które udało mi się upiec na czas!

Jak to zwykle się powtarzam, przepis jest prosty, nie wymaga wyższej filozofii, ale babeczki są naprawdę przepyszne. Skąd wiem? A to już moja tajemnica :)

Zapraszam na czekoladowe babeczki!

Składniki potrzebne do przygotowania babeczek (ok 12-15).
  • 2 szklanki mąki(jedna szklanka ok 250 ml)
  • Pół łyżki proszku do pieczenia
  • 4-5 łyżek kakao
  • Więcej niż 0,5 szklanki cukru trzcinowego(0,5 szklanki plus 1-2 łyżki)
  • Pół szklanki mleka
  • 3 małe jajka
  • 7 łyżek oliwy
  • 1/4 szklanka śmietany (12%)
  • 1,5-2 tabliczki czekolady mlecznej
  • 1-2 łyżki masła
  • Kilka kropli olejku waniliowego
  • Piekarnik nagrzany do 200 stopni


Babeczki robię w oparciu o zasadę: suche składniki mieszam osobno i dopiero potem mokre składniki dodaję do tych pierwszych. Tak więc w dużej misce mieszam: mąkę, proszek do pieczenia, kakao i cukier. W innej misce mieszam jajka oliwę oraz mleko z odrobiną śmietanki. Czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej razem z masłem.

Do miski z suchymi składnikami dodaję czekoladę oraz pozostałe mokre składniki i wszystko dokładnie mieszam.

Pozostaje nam tylko porozkładać masę do foremek. Papilotki wypełniam do ¾. 
Robiąc ostatnio babeczki zaryzykowałam i dałam o łyżkę więcej. Nie pożałowałam – miałam szczęście i wyrosły prościutkie. Może to zasługa tego iż piekłam w formie oraz tego, że idąc jak zwykle za radą babci, przed włożeniem babeczek do piekarnika, uderzyłam formą o blat ;) Babeczki pieczemy w 200 stopniach C przez ok 20-25 minut, kontrolując je w tym odstępie czasowym patyczkiem. 

Oczywiście czekolady jak i smaki można mieszać. Uwielbiam babeczki z gorzkiej czekolady podawane z truskawkową konfiturą mojej mamy albo czekoladowe babeczki z płatkami chili. Wszystko zależy od tego na co mamy aktualnie ochotę. 

Już wkrótce...zapraszam na część drugą czekoladowego szaleństwa!
... Smacznego!



niedziela, 6 lipca 2014

Cytrynowa kasza



Ostatnio coraz częściej uświadamiam sobie jak czas ucieka, wymykając się gdzieś między palcami. Leci absurdalnie szybko i żałuję, że doba nie ma co najmniej 48 godzin. Będąc ostatnio bardzo zalatana, mają na głowie obronę, staż oraz przeprowadzkę do innego, większego miasta, nie miałam czasu by skupić się na gotowaniu a co za tym idzie, zaniedbałam trochę bloga. Jest mi wstyd przed samą sobą, ponieważ postawiłam sobie cel a zawsze staram się robić wszystko by wypełnić postanowione wyzwania.


Mając chwilę oddechu, brak stresu postanowiłam przygotować coś pysznego na kolację, którą przygotowywałam dla najbliższej rodziny z racji mojego zakończenia studiów. Sama nie wiedziałam co przygotować, jednak dzięki mojej mamie wpadłam na to by podać grillowanego łososia... z cytrynową kaszą. 

Zapraszam!



Składniki potrzebne do przygotowania kaszy:
  • Skórka z niecałej małej cytryny
  • 1-2 łyżki soku z cytryny
  • Sól
  • Pieprz
  • Odrobina suszonego tymianku
  • Kilka suszonych grzybków np. borowików(można pominąć)
  • Garść liści bazylii
  • Garść płatków migdałów
  • Łyżka masła
  • Łyżka śmietany
  • Odrobina oliwy z oliwek(wedle uznania)
Przygotowanie:
Pierwsze co należy zrobić to zamoczyć suszone grzyby, o ile się na nie zdecydujemy. Są one zaledwie małym smakowym dodatkiem, który można pominąć. Moczymy je jakieś 20-30 minut. Po tym etapie, gotujemy je kolejne 20-30 minut, wyciągamy i odstawiamy do ostygnięcia. Takie przygotowanie, jeśli chodzi o grzyby, jest naprawdę ekspresowe. 
Kaszę możemy ugotować, ale równie dobrze wystarczy ją zamoczyć w ciepłej wodzie na kilka minut. Kupiłam taką, która ma wyjątkowo małe ziarenka toteż nie gotowałam wody, nie marnowałam czasu. Odstawiłam ją na bok a w między czasie zajęłam się ucieraniem pasty z bazylii, na którą składają się jej liście, migdały oliwa z oliwek oraz skórka z cytryny. Można dodać tymianku.
Gdy kasza(naszym zdaniem) jest wystarczająco miękka, wrzucamy na patelnię odrobinę masła, wrzucamy posiekane grzyby, i delikatnie je podsmażamy. Następnie wrzucamy kaszę, wszystko mieszamy. Pozostaje nam dodać tylko soku z cytryny oraz wcześniej utartej pasty. Mieszamy dokładnie wszystko i dodajemy trochę śmietany, pamiętają o pieprzu i soli. Nasza kasza jest gotowa.



Dlaczego cytrynowa? Moim zdaniem idealnie komponuje się z rybą. Nie musi to być łosoś, ale uważam, że łosoś pasuje do niej idealnie. 
A więc cóż więcej dodać?

Smacznego!