Święta,
nieważne czy to Boże Narodzenie czy Wielkanoc, kojarzą mi się nie tylko z
atmosferą i chwilami spędzonymi z rodziną, ale również z jedzeniem – ze
smakołykami, które albo są przeznaczone wyłącznie na specjalne okazje albo
takimi, które smakują niesamowicie tylko i wyłącznie w czasie wyżej
wymienionych okoliczności. Wypiekami zawsze zajmuje się babcia, która według
swoich przepisów potrafi wyczarować niesamowite cuda. Moja rola sprowadzała się
zawsze do tego, że jej pomagałam, jednak w tym roku postanowiłam wziąć tą
odpowiedzialność w swoje ręce i sama zająć się choć częścią wypieków. W ten
sposób powstały babeczki, do których zapewne wielokrotnie będę wracała. Są o
tyle uniwersalne, że można je podawać z przeróżnymi owocami, zmieniając
kombinacje dekoracji. Zapraszam na cytrynowe babeczki!
Uwielbiam piec
babeczki. Kocham je za prostotę i szybkość oraz różnorodność. Wystarczy zmienić
jeden składnik lub wprowadzić coś od siebie a jesteśmy wstanie z tradycyjnego
przepisu wymyślić coś całkiem nowego. Dlaczego jednak cytrynowe babeczki? Może
przez wzgląd chęci wynagrodzenia sobie bólu zęba, z którym zmagam się od ponad
tygodnia? Może przez wzgląd na dobry humor, spowodowany piękną pogodą? Tak czy
siak, powody nie są ważne! Cytryny po prostu kojarzą mi się z wiosną i
Wielkanocą! :)
Edit:
Tak…Uwielbiam zabawę w wypieki…ale to nie znaczy, że jestem w nich mistrzem!
Przemawia za tym reprymenda, którą wygłosiła moja mama gdy zobaczyła jaki zakalec
ma pierwsza seria babeczek... No cóż… Podwinęłam rękawy i zabrałam się za
przygotowanie nowej serii babeczek, tym razem jednak polegając na przepisie,
który wymyśliłam sama przez inspirację, która była powodem mojej zranionej
dumy. Chciałam udowodnić nie tyle mamie, ale co samej sobie, że potrafię!
Nauczyłam się również, że czasami z dystansem trzeba podchodzić do internetowych
wypieków i przepisów – moja nowa filozofia! Zdecydowanie zdaję się na swoją
intuicję!
I tak o
godzinie 2 nad ranem, wycieńczona, zmasakrowana i z brudnym fartuchem położyłam
się do łóżka ;) Najważniejsze, że się udało!
Zapraszam na
moje cytrynowe babeczki!
Składniki potrzebne na ok. 20 babeczek:
- ok. 130 gram cukru, (chyba, że ktoś woli słodsze to powinien zastosować się do proporcji 2:1 – mąki powinno być dwa razy więcej niż cukru),
- mąka – ok. 300 gram,
- 2 łyżki startej skórki z cytryny,
- 2 jajka,
- 250 ml jogurtu greckiego, wymieszanego z odrobiną mleka,
- 130 g masła – roztopionego,
- mleko,
- sok z jednej cytryny,
- 1-2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- cukier waniliowy lub ekstrakt, jeżeli to drugie dodajemy kilka kropel, jeśli proszek pół opakowania wystarczy,
- odrobina soli,
Piekarnik należy nagrzać do 200
stopni. Babeczki pieczemy jakieś 20-25 minut. Najlepiej kontrolować pieczenie
patyczkiem.
Sposób przygotowania:
Potrzebujemy dwie miski: w
pierwszej mieszamy składniki suche, w drugiej składniki mokre. Składniki suche,
które mieszamy to: mąka, proszek do pieczenia, cukier, sól, skórka z cytryny i
cukier waniliowy. W drugiej misce mieszamy jogurt grecki z odrobiną mleka, z roztopionym
ostudzonym masłem oraz z jajkami. Na koniec dolewam sok z wyciśniętej cytryny.
Składniki mokre wlewamy do
suchych i mieszamy. Ciasto będzie naprawdę gęste, jednak jeśli chcemy je trochę
rozrzedzić dodajemy odrobinę mleka. Mieszamy i rozkładamy do papilotek(do
połowy). Jeśli włożymy trochę więcej ciasta – wiadomo nasza babeczka będzie
wyższa.
Więc:
papilotki wyłożone do połowy - babeczki niskie
papilotki wypełnione niemal całkowite - babeczki wysokie
Życzę spokojnych i rodzinnych Świąt! ;)