poniedziałek, 24 lutego 2014

Brokuły i grzanki


Jedynym z przepisów, który możecie znaleźć w zakładce „zdrowa żywność” będzie krem z brokułów z grzankami z ciemnego pieczywa. Wraz z tym wpisem chciałabym co jakiś czas poświęcić notkę tematyce zdrowego odżywiania. Nie jestem może maniakiem jeśli o to chodzi, ale staram się zwracać uwagę na to co jem, ponieważ to jak się czuję, zależy w dużej mierze od tego, co jem.




Składniki potrzebne na 1-2 porcje:

  • Pół brokuła (bez łodygi)
  • Dwie duże łyżki jogurtu (naturalnego, bałkańskiego, greckiego)
  • Sól, pieprz
  • Mały ząbek czosnku

Sposób przygotowania: 

Brokuła dzielimy na części i gotujemy w osolonej wodzie. Po ugotowaniu odcedzamy go a do garnka(tzn. do naszego brokuła) wrzucamy jogurt, czosnek i blendujemy. Doprawiamy solą i pieprzem. Ja dodatkowo dodałam ostatnim razem szczyptę pieprzu cayenne by zaostrzyć smak zupy. Mieszamy wszystko i bierzemy się za przygotowanie grzanek.



Jeżeli chodzi o grzanki:

Według mnie najlepsze wychodzą z ciemnego pieczywa. Tostujemy zatem kromkę chleba i gdy jest jeszcze gorący pocieramy go delikatnie z jednej i drugiej strony ząbkiem czosnku. Kroimy na małe kawałki lub paluszki i wrzucamy do miski tuż przed podaniem. Gotowe!



Smacznego!

A już niedługo przestawię jeden z pomysłów na pyszne śniadanie!



poniedziałek, 17 lutego 2014

Pomidor ? Tak, proszę!


  Ostatni tydzień spędziłam bardzo aktywnie w naszych pięknych polskich górach. Potrzebowałam takiej dłuższej przerwy od codziennego zgiełku, by złapać oddech i podładować się. W ten sposób mam więcej energii i bez strachu stawię czoło kolejnym miesiącom. W pełni oddałam się nauce jeżdżenia na nartach i widzę już pierwsze postępy – nie jeżdżę już tak koślawo jak pierwszego dnia na stoku i co najważniejsze zminimalizowałam ilość upadków do 1-2. Mogę być z siebie dumna! :) Oprócz tego, oddałam się w pełni mojemu ukochanemu pływaniu, spędzając w ten sposób każdy wieczór. Wypoczynek spędziłam aktywnie, jednak uważam go za jak najbardziej  udany.

Dodatkowo niedaleko hotelu, w którym byłam zameldowana, znalazłam bardzo przyjemną knajpkę, utrzymaną w stylu retro. Piękne zdjęcie i muzyka sprawiały, że mogłabym siedzieć w niej godzinami. Dodatkowo pyszne sałatki, których tam spróbowałam utrudniały sprawę. Nie wspomnę już o rzeczach, które próbowałam  w czasie wyjazdu…. Kilka kilogramów na plusie jak nic ;)

Dzisiejszy przepis, należy do grona prostych oraz szybkich. Była to prośba od mamy – chciała bym ugotowała coś lekkiego, szybkiego i bardzo, bardzo prostego. Zapraszam zatem na makaron z sosem pomidorowym!

Wybór makaronu jest dowolny. Ja jednak wybrałam makaron ciemny. Lepiej się po nim czuje i przede wszystkim nie muszę go dużo jeść by się najeść. Danie nadaje się zarówno dla osób dorosłych jak i dla mniejszych dzieci. Dobrym dodatkiem do niego może być pieczony w piekarniku indyk bądź gotowana pierś z kurczaka i brokuły. 

Wskazówka: blendując sos załóżcie koniecznie fartuch kuchenny…nie muszę chyba opisywać jak wyglądałam ja i kuchnia dookoła mnie :)



Składniki potrzebne na przygotowanie sosu dla ok. 5-6 osób:
  • 2 puszki pomidorów w całości
  • 1 cebula
  • ząbek czosnku
  • garść natki pietruszki do posypania
  • oliwa z oliwek
  • sól i pieprz
  • łyżka słodkiej papryki
  • 1,5 łyżki koncentratu pomidorowego
  • garść parmezanu do posypania


Przygotowanie: 

  Czosnek kroimy w kostkę, cebulę w paseczki i podsmażamy je na rozgrzanej oliwie z oliwek, pamiętając o tym by najpierw podsmażyć cebulę i dopiero po krótkiej chwili dodać czosnek. Gdy cebula zrobi się miękka, dodajemy łyżkę papryki i mieszamy. Po krótkiej chwili dodajemy pół łyżki koncentratu pomidorowego i raz jeszcze, dokładnie mieszamy. Następnie dodajemy pomidory z puszki i dusimy na wolnym ogniu przez ok. 15-20 minut. Gdy sos delikatnie zgęstnieje, blendujemy go, doprawiamy solą i pieprzem, dodajemy drugą łyżkę koncentratu, po czym kolejny raz, przez chwilę, go gotujemy. 

Mój sposób podania: Makaron mieszam przed podaniem z sosem, rozkładam na talerze, posypuję startym parmezanem i pietruszką. 

Gotowe!
Smacznego! 





sobota, 8 lutego 2014

La Dolce Vita - Pesto



Pesto jest jednym z dań, które uwielbiam. Dlaczego? Dlatego, że oprócz tego iż bardzo łatwo je przygotować, jest sycące więc nie trzeba go jeść w dużych ilościach. Nie wspominając już o tym, że jego przygotowanie zajmuje dosłownie chwilę, więc podane z makaronem, jest idealnym pomysłem na szybki obiad czy kolację. Dodatkowo, klasyczny przepis można zastępować składnikami, jakie tylko nam przyjdą do głowy tworząc w ten sposób swoje własne pesto. I to lubię w tym najbardziej. Zabawa!



Pesto, jak już wspomniałam, jest bardzo łatwe do przygotowania jednak należy pamiętać o jednej jedynej zasadzie. Pesto nie można podgrzewać. Bazylia – główny, bazowy składnik pesto – po podgrzaniu nabiera gorzkawego smaku i w ten sposób możemy pesto zepsuć. Należy również nie przesadzać z ilością czosnku, wówczas zważywszy, że jest podawane na surowo, pesto będzie ostre i cała przyjemność z jedzenia zniknie z pierwszym kęsem. Przykładowo robiąc kiedyś pesto na bazie rukoli, zawojowałam trochę w kuchni i dodałam o jeden ząbek czosnku za dużo. Rukola sama w sobie jest nieco pikantna, więc głębia smaku pesto została przez nią zdominowana.




Na klasyczny przepis składają się: orzeszki piniowe, bazylia, oliwa z oliwek, sól i parmezan. No i oczywiście czosnek, który zależy od rodzaju podania, ponieważ dodatek ten może zostać pominięty. Ja oczywiście przepis ten trochę przekombinuję i zaproponuję troszeczkę zmienioną wersję. Moją wersję. 
Ile zajęło mi wykonanie pesto? Kilka minut!

Składniki potrzebne na pesto dla 4-5 osób:
  • garść świeżych listków bazylii
  • oliwa z oliwek
  • kilka migdałów
  • 2 włoskie orzechy
  • ząbek czosnku
  • odrobina soli i białego lub czarnego pieprzu
  • starty parmezan

Pesto można przygotować albo przy użyciu moździerza – bardziej tradycyjny sposób lub przy użyciu blendera, z czym drugi sposób jest łatwiejszy i szybszy.

Sposób przygotowania:

Do blendera wrzucamy: umyte liście bazylii, sparzone migdały oraz pokrojone orzechy i ząbek czosnku. Wszystko blenduję przez krótką chwilę.



Masę wrzucamy do miseczki i dodaję do niej kilka łyżek oleju. Jeśli przedobrzymy i pesto będzie trochę za rzadkie, nie ma problemu, ponieważ parmezan, który dodamy później, zagęści je. Dodajemy soli oraz pieprzu. Ja dodatkowo dodaję odrobinę suszonych pomidorów.



Dodajemy dwie duże łyżki startego parmezanu i wszystko mieszamy. W ten oto sposób nasze pesto jest już gotowe.

Prawda, że proste? Buon appetito!



środa, 5 lutego 2014

Różowo mi - kotleciki z mozarellą i puree z buraczków



Uwielbiam warzywa. Nic w tym zadziwiającego, że stanowią one większość mojej codziennej diety. Staram się jednak urozmaicać moje posiłki by szybko się nimi nie znudzić. Uwielbiam warzywne zupy, przeróżne sałatki starając się zachować najważniejszą zasadę: posiłek musi być kolorowy. Nic tak nie nudzi jak zwykły, zielony kolor. Nie ważne jak bardzo coś lubimy, czasami można łatwo przedobrzyć :)



Buraczki zdecydowanie należą do grupy moich ulubionych warzyw. Nie będę jednak opisywała i zachwalała zalet tego warzywa ani tym bardziej nie będę rozpisywała się na temat witamin, które dostarczają, bo każdy może znaleźć sobie takie informacje w internecie. Jednak muszę powiedzieć, że nie ma nic lepszego niż zupa buraczkowa z botwinką i świeżą śmietanka. Najlepsze są te warzywa. Wiosną mogę ją jeść i jeść. Bez końca. 



Dzisiaj chciałabym przedstawić bardzo łatwy przepis na kotleciki z kurczaka, posypane mozarellą i podane z puree z buraczków. Przygotowanie jest bardzo łatwe, choć zajmuje trochę czasu przez wzgląd na buraki, które długo się gotują. 

Będziemy potrzebowali...

Składniki (6-7 kotlecików):
  • dwie średniej wielkości piersi z kurczaka
  • mąka pszenna - potrzebna będzie to obtoczenia mięsa
  • jedno duże jajko 
  • sól, pieprz
  • kostka mozarelli do utarcia
  • masło


Składniki potrzebne na puree:
  • dwa średniej wielkości buraki
  • jeden mały ząbek czosnku
  • trochę octu winnego bądź jabłkowego; taki tradycyjny również może być
  • łyżka jogurtu bałkańskiego (można dodać trochę więcej do uzyskania delikatniejszej konsystencji)
  • liść laurowy, sól, pieprz


Przygotowanie:
  1. Pierwsze czym się zajmujemy to wstawienie garnka wody, gdyż buraczki będą gotowały się ok. 40 minut. Buraczki obieramy oraz kroimy na cztery części. Gdy woda się zagotuje, solimy ją i wrzucamy ćwiartki do wody. Dorzucamy liść laurowy.
  2. W czasie gdy nasze buraki się gotują, zajmujemy się przygotowaniem mięsa. Pierwsze co robimy to ścieramy ser na tarce i odkładamy go na potem. Następnie myjemy nasze mięso i kroimy je na kawałki o średniej wielkości. Ważne jest to by kawałki nie były zbyt grube. Jeśli są, musimy je delikatnie rozbić, pamiętając jednocześnie by nie były zbyt cienki bo mogą się rozwalić. 
  3. Solimy oraz pieprzymy mięso z obu stron. Nie musimy smażyć kotlecików od razy. Wystarczy jeśli zaczniemy jakieś pięć minut przed odcedzeniem buraków. 
  4. Posolone mięso obtaczamy w jajku i następnie w mące, otrzepując kawałki z nadmiaru mąki. Rozgrzewamy patelnię oraz rozpuszczamy masło. Gdy się roztopi układamy mięso na patelni, pilnując by się nie przypaliły. Po chwili odwracamy każdy kawałek na drugą stronę i wierzch każdego posypujemy startym serem(wedle uznania). 
  5. Mięso nie musi się smażyć bardzo długo. Dlatego tak ważne jest to, by kawałki nie były zbyt grube. Zmniejszamy płomień pod nasza patelnią i w tym samym czasie zajmujemy się puree.
  6. Odcedzamy buraki i sięgamy po blender, który ułatwi nam cała pracę, gdyż buraki nadal są lekko twardawe. Po zblendowaniu, dodajemy do garnka, pokrojony w kawałki ząbek czosnku i miksujemy wszystko raz jeszcze.
  7. Do uzyskanej "papki" dodajemy śmietanę bądź mleko. Może być nawet jogurt naturalny - zależnie od tego co mamy w lodówce. Ja dodaję jogurt bałkański. Wystarczy łyżka. Mieszamy raz jeszcze wszystko.
  8. Kwestia podania zależy od nas. Możemy na przykład podać kotleciki na puree. 
I gotowe! Pozostałe dodatki zależą od nas. Może to być sałatka z sałaty lodowej, surówka Colesława czy tez pieczone ćwiartki ziemniaka. 




Smacznego!

poniedziałek, 3 lutego 2014

Ratatouille – warzywne coś

             


  Jeśli chodzi o kwestię wyboru dań w moim domu, ostatnie zdanie zależy od humoru mojego brata. Wynika to chyba głównie z faktu, że mama jest zabiegana i nie ma zbyt wiele czasu na to by wymyślać cuda w kuchni. Ciężko mi to kontrolować w tygodniu, ponieważ na czas studiów zamieszkałam w innej miejscowości a do domu, wracam tylko na weekendy. „Młody” będąc przedstawicielem grupy samców nie może nie jeść mięsa. Na to byłam w stanie przystać, z trudem, jednak postawiłam jeden mały warunek. Przynajmniej do obiadu, powinien zjeść porcję warzyw, pod jakąkolwiek postacią. Wojna o to przypominała z początku niemal walkę z wiatrakami, jednak udało mi się coś osiągnąć. Nie wygrałam wojny, jednak mała bitwa zakończona sukcesem również mnie usatysfakcjonowała. Czyż nie ma nic przyjemniejszego gdy usłyszy się z ust młodszego brata „A kiedy ugotujesz mi…to warzywne coś?”.






Moja przygoda z ratatouille zaczęła się dość…niewinnie. Zanim mama poszła do pracy, zajmowała się domem i to ona głównie gotowała. Z latami fartuszek stopniowo przejmowałam ja. Pamiętam pierwszy raz gdy spróbowałam jej zapiekanki, którą zrobiła tylko kilka razy w ciągu ostatnich lat. Wróciłam ze szkoły i już od progu drzwi poczułam ten cudowny zapach. Przepis mamy różni się od przepisów, z którym miałam do tej pory styczność. Jestem święcie przekonana, że mama nie wiedziała co tak naprawdę gotuje. Sądzę, że robiła to co i ja robię w kuchni. Improwizowała. A o to w gotowaniu chodzi, czyż nie? Są zasady, których koniecznością jest ich przestrzeganie, ale w gotowaniu chodzi głównie o to by poznawać smaki, testować nowe przyprawy i tworzyć samemu. Taka zabawa cieszy najbardziej. Danie mamy wyglądało banalnie. Kawałki kurczaka, cukinia, bakłażan, ziemniaki, papryka, cebula, czosnek, pomidory…i chyba pieczarki. Prawdziwy misz-masz. Dopiero po kilku latach uświadomiłam sobie, że to co do tej pory gotowała było niczym innym jak odmianą słynnego prowansalskiego ratatouille.

Ratatouille można jeść na ciepło i na zimno, ze wszystkim i do wszystkiego: z mięsem, rybami, ziemniakami...studiując przez pół roku w Berlinie podawałam go znajomym nawet z makaronem. Kwestią jest nasza wyobraźnia i finezja. Podobnie jest z formą dania. Warzywa pokrojone w plasterki i zapieczone w piekarniku lub forma warzywnego gulaszu – decyzja należy do nas. Niedawno usłyszałam o ratatouille ugotowanym z kiełbasą chorizo. Pomysł by to ugotować chodził mi po głowie już od dawna, gdyż do tej pory ograniczyłam się tylko i wyłącznie do tradycyjnego ratatouille, czasami dodając kurczaka, zamiennie z indykiem. I tak po ostatniej prośbie brata, postanowiłam wprowadzić coś nowego.

Nie chcąc kopiować słowo w słowo przepisów, które każdy jest w stanie sobie odszukać w internecie, bazą dania będzie ratatouille robiony przeze mnie od lat a chorizo będzie tylko małym dodatkiem, mającym na celu małe odejście od tradycji.

 Składniki:
  • dwie cukinie
  • bakłażan
  • dwie cebule – wedle uznania czerwona bądź biała
  • kiełbasa chorizo – również wedle uznania, z racji, że nie jest składnikiem głównym mojego dania użyję jej tylko trochę – ok. 200 gramów. Ma wyraźny oraz mocny smak. W kuchni można spotkać się z wieloma odmianami, jednak ja użyję tradycyjnego chorizo.
  • pomidory: ja użyję pomidorów z puszki, całych, niekrojonych
  • czosnek – kilka ząbków pod ręką
  • oliwa z oliwek
  • przyprawy. W moim przypadku będą to przyprawy podstawowe: sól, pieprz, bazylia, tymianek, odrobina słodkiej i ostrej papryki.
  • białe wino pół-słodkie





Kilka wskazówek, które mogą okazać się pomocne przy gotowaniu:

  1. Najlepiej użyć dwa razy więcej pomidorów w porównywaniu do reszty warzyw. Wówczas nasz sos będzie nie za gęsty, ale przypominać będzie warzywny gulasz, który będzie można podawać z ryżem bądź ziemniakami.
  2. Przed smażeniem bakłażana najlepiej go obrać oraz pokroić (w kostkę lub w plastry) i po posypaniu solą, odstawić na jakieś 30 minut. Sól zlikwiduje posmak goryczy warzywa.
  3. Warzywa najlepiej smażyć osobno i dopiero potem wymieszać wszystkie składniki na końcu. zachowamy wówczas wszystkie smaki. To samo tyczy się chorizo - kiełbasę również podsmażę osobno, jednak nie wymieszam jej z warzywami. 
  4. Większa uwagę należy poświęcić bakłażanowi, który szybko chłonie oliwę i w ten sposób łatwo go przypalić.
  5. W mojej wersji pominęłam paprykę, chcąc sprowadzić je do nieco łagodniejszej formy. W klasycznym ratatouille papryka stanowi jeden z podstawowych składników dania więc bez przeszkód można go dodać. 
  6. Białe wino można zastąpić czerwonym.



Przygotowanie:
  1. W czasie gdy bakłażan dochodzi do siebie(patrz: wskazówki), myjemy oraz obieramy cukinię. Moją cukinię umyję szorstką gąbką i w ten sposób ominę konieczność obierania warzywa.
  2. Cukinie kroimy w kostkę, uważając by nie była zbyt drobna. Następnie kroimy dwie czerwone cebule w krążki oraz siekamy drobno dwa ząbki czosnku.
  3. Rozgrzewamy patelnię i na oliwie z oliwek smażymy przez kilka minut najpierw cukinie, następnie bakłażana. Osobno. Warzywa nie powinny być za miękkie, tak by nie zrobiła się z nich papka. Usmażone warzywa wrzucamy do garnka, odstawionego - nie na gazie(dopiero po dodaniu pomidorów wszystko zagotujemy), łącząc i mieszając je ze sobą. 
  4. Na mniejszej patelni ponownie rozgrzewamy oliwę, na której smażymy ¾ poszatkowanego czosnku oraz posiekaną cebulę. Resztę czosnku posiekamy jeszcze drobniej i dodamy bezpośrednio do ratatouille w końcowej fazie gotowania.
  5. Do cebuli dolewamy dwie łyżki białego wina. Gdy będzie już miękka, wrzucamy ją do garnka i mieszamy wszystko. Wówczas włączamy ogień. 
  6. Pomidory z puszki można pokroić wedle uznania - na połówki, ćwiartki, jednak by danie uzyskało lepszy i ciekawszy efekt, pominę ten krok wrzucając pomidory w całości. Sok również wlewam do garnka. Mieszając warzywa, dodajemy resztę wcześniej posiekanego czosnku.
  7. Całość powinna delikatnie bulgotać pod przykryciem, na małym gazie. Przed podaniem, dodaję podane wyżej przyprawy, pilnując przy tym by zachować odpowiedni balans. Można pominąć ostrą paprykę, jednak jeśli decydujemy się na jej dodanie to między połową łyżeczki a całą łyżeczką - nie więcej.
  8. W czasie gdy nasze danie dochodzi pod przykryciem, kroimy chorizo na niewielkie kawałki. Mogą być plasterki lub tak jak w moim przypadku kostka i podsmażamy ją nie dodając tłuszczu. Kiełbasa jest wystarczająco tłusta więc nie przypali się a delikatnie zarumieni.

Gotowe!
Ratatouille ugotował się tak jak zawsze lubię, nie jest za gęsty, ale nie jest również za rzadki, więc idealnym dodatkiem będzie ryżem a la risotto.

Przepis:
  • dwa woreczki ryżu
  • jedna mała biała cebula
  • mały ząbek czosnku (niekoniecznie)
  • parmezan bądź mozzarella(starty) - wedle uznania, najlepiej użyć tyle, ile odpowiada zamkniętej dłoni - koniecznie
  • białe wino, to samo, którego użyliśmy wcześniej
  • ok 0,5 litra bulionu warzywnego lub drobiowego
  • łyżeczka masła
  • oliwa z oliwek
  • sól, pieprz




Przygotowanie:
  1. Na patelni o głębokim dnie podgrzewamy oliwę z oliwek a na niej podsmażamy przez chwilę pokrojoną drobno cebulę oraz czosnek. Dodajemy do nich dwie łyżki wina i czekamy aż wyparuje.
  2. Po odparowaniu wina, wrzucamy ryż wraz z łyżeczką masła. Mieszamy przez kilka minut, czekając aż ryż uzyska mleczną barwę. Wówczas ponownie wlewamy odrobinę białego wina – ok. pół szklanki.
  3. Po ponownym odparowaniu wina, dodajemy tyle bulionu, by zakryć ryż. Zabawa tkwi w tym, by po każdym odparowaniu wywaru, ponownie go dolewać na patelnie. Ryż wchłaniając go zacznie pęcznieć niczym gotowany. Należy go często mieszać.
  4. Czasami 0,5 litra bulionu to za dużo, czasami za mało. Kwestią jest to by co jakiś czas próbować ryż czy jest wystarczająco miękki. Jeśli bulion jest wystarczająco słony nie ma potrzeby solenia ryżu.
  5. Gdy upewnimy się, że jest dobry, wyłączamy palnik a na patelnie dorzucamy wcześniej starty ser. Tym razem zamiast parmezanu, którego zawsze używam, użyję mozzarelli.
  6. Ponownie wszystko mieszam, posypuję pieprzem. Ryż jest już gotowy do podania.
Podany wyżej przykład jest tylko jednym z wielu sposobów na ugotowanie ratatouille i jednym z wielu sposobów podania dania. W przyszłości postaram się przedstawić innych sposób gotowania ratatouille. Jaki efekt? Brat nie marudził a jadł aż mu się uszy trzęsły, co mnie przeogromnie ucieszyło:) 
Taki sposób podania powoduje, że danie jest bardzo sycące więc nie trzeba go dużo zjeść. A chorizo? Przepyszne, ale jestem pewna, że można je zastąpić jakąkolwiek wieprzową kiełbasą z dodatkiem papryki – w końcu takie jest hiszpańskie chorizo. Zachęcam do wypróbowania tego przepisu!